AsiaGolden |
Wysłany: Pon 19:13, 19 Cze 2006 Temat postu: Biedne konie ... |
|
Wiem że nie tylko konie są żle traktowane ale i inne zwierzęta ... jednak ten temat pragne poświęcić koniom . Tyle się słyszy o rzeżni (brrrr .. aż mnie ciarki przeszły) Jest takie miejsce do którego trafiają takie konie ( oczywiście muszą być wykupione a nie zawsze są pieniądze ) ale nie tylko konie
Prosze tutaj stronka - dla mnie jest ona wzruszająca
a szczególnie nie które reportarze ...
jakie biedne konie ...
kilka z nich :
Słyszeliśmy płacz koni............
Poniedziałek 30.01.2006 r. - ten dzień na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Wokół żałoba, w radiu muzyka i wiadomości wciąż przypominają o tragedii w Chorzowie, wszechogarniający smutek i przygnębienie, na wspomnienie ludzi, którzy stoją przed bramą hal targowych, opłakują swoich ukochanych - tatusiów, mamusie, dzieci, przyjaciół....... Mieszanka miłości i bólu, poświęcenia i pasji, cierpienia i nadziei, że jeszcze wróci ktoś ukochany, że jeszcze przekaże ktoś dobra wiadomość , a także nadzieja, że odnajdzie się ukochany ptak.......... Tam - ludzie walczą o życie w każdym jego przejawie o życie ludzi i zwierząt, a my tu- całkowicie przez przypadek znaleźliśmy się pod bramą miejsca, które też jest piekłem na Ziemi-przed bramą rzeźni dla koni........... Organizacjom nie wolno wejść na teren rzeźni więc obserwujemy to co się dzieje z ukrycia........ trwa skup, od wczesnych godzin rannych do późnego popołudnia, przywożone są z różnych stron przyczepami do przewozu koni, ale również Żukami, starymi samochodami dostawczymi (np. Jelczami), to niezgodne z prawem ale......Nic się nie zmieniło w sposobie podejścia do przywożonych tu zwierząt, nadal koń nie jest traktowany jak żywa odczuwająca ból istota ale jak .....mięso. Wyrzucane z samochodów jak worki ze zbożem lub kłody drewna......... załadunek lub rozładunek zwierząt w takich miejscach to dla ludzi choć trochę lubiących zwierzęta najokrutniejszy widok, proceder najgorszy z możliwych........tego właśnie chcieliśmy zaoszczędzić naszemu Kasztankowi. Widzimy młode, około 4 miesięczne źrebaki, konie o smuklej sylwetce, zapewne sportowo-rekreacyjne, kulejące lub z wygiętym nienaturalnie kręgosłupem jakby miały przerośnięty kłąb. Większość to jednak starsze, wypracowane konie pociągowe, strasznie brudne, sponiewierane, z pokrzywionymi nogami......jeden z nich przypomina do złudzenia naszego Kostusia dlatego jest nam wyjątkowo smutno, łzy płyną same strumieniem.......jedne są wyprowadzane z samochodów- wiedzą dokąd przybyły, nie chcą wychodzić z samochodu, tulą się do siebie, opierają....... inne przeprowadzane już do stajni przedubojowych, wszędzie słychać koński płacz-to nie jest zwykłe rżenie to przerażający płacz-zostanie w naszych uszach , pamięci i sercu na zawsze-płacz tych, które nie chcą opuścić samochodu i tych, które już są prowadzone do rzeźni, oderwane od tego co dotychczas znały, kochały..... od matki, czy kochanego człowieka........ Jak na jeden dzień to za dużo, dla nas to widok przerażający, trudny do zniesienia ....... Nie możemy nic zrobić, stoimy całkowicie bezradni, i rodzi się tylko pytanie - dlaczego za tyle lat wiernej służby dla człowieka, pracy i poświęcenia... taki straszny los? czy może kiedyś koń zostanie skreślony z listy zwierząt rzeźnych - czy to tylko marzenie?......... W tej chwili nie możemy zrobić nic więcej, ale udajemy się na Policję i postanawiamy razem z inną organizacją przeprowadzić kontrolę tego miejsca, dlatego nie podajemy ani miejsca ani nazwy rzeźni-musimy mieć możliwość tu wrócić. Jakby tego było jeszcze mało dzwoni telefon-pewna Pani szuka konika pod siodło dla swojej córki, znalazła naszą stronę w Internecie więc zadzwoniła jak do hurtowni sprzętu jeździeckiego, aby ów sprzęt zamówić. Kiedy tłumaczymy jakie konie są w naszym przytulisku i że nie oddajemy itp. Pani nie kryła oburzenia, że takiego konika jakiego ona chciała to nie mamy, podsumowała rozmowę takimi słowami - po co kupować takie końskie wraki, czy nie lepiej kupować konie młodsze, zdrowsze i oddawać ludziom pod siodło - bo to dziś takie modne i byłoby wielu chętnych - a my zbieramy takie wraki przecież to trzeba leczyć..... Już wielokrotnie mieliśmy podobne telefony i listy od ludzi, którzy szukają konika do jazdy, najlepiej jeszcze klaczki zdolnej do rozrodu i stawiają warunki pod jakimi mogliby łaskawie adoptować od nas któregoś z naszych podopiecznych. Lista żądań jest często długa - wiek, zdrowie, płeć, maść, zdolność do rozrodu, jeszcze najlepiej żeby był ujeżdżony - nic tylko wsiadać i jechać. Jeszcze żąda się od nas żebyśmy zawieźli konika na miejsce i dopłacali do jego utrzymania miesięcznie 100 lub 150 zł...... Zawsze staraliśmy się zostawiać je bez odpowiedzi, ale tym razem....... Może z powodu całej złożonej sytuacji wokół nas-chcemy się Państwu wyżalić........ a tym, którzy z takimi sprawami dzwonią czy piszą przypomnieć, że my nie ratujemy, nie wybieramy zwierząt na zamówienie składane jak w sklepie. Ratujemy te, które w danej sytuacji najbardziej potrzebują pomocy - np. nie mogłyby podołać trudom transportu na śmierć . I nie jesteśmy w tym sami, bo mamy poparcie naszych wspaniałych sponsorów-przyjaciół . Dowodem jest Kostuś-stary, zniszczony pracą, wychudzony i niedołężny konik znalazł kilku sponsorów, tak że jeszcze wspomaga utrzymanie swoich braci w Przystani. Znalazł też miejsce w sercach tak wielu osób, które pytają o jego zdrowie, dzwonią, żywo interesują się tym co się z nim dzieje, płaczą często w słuchawkę, gdy opowiadamy o codziennej walce o życie.......... Kiedy znowu słyszeliśmy dochodzące z radia informacje o wydarzeniach z Chorzowa towarzyszyła nam myśl tam - miejsce heroizmu ludzi w walce o życie przyjaciół, współpraca ludzi i zwierząt - psy ratownicze, miejsce ludzko-zwierzęcej przyjaźni - bo przecież na tę wystawę pojechali ludzie-starsi, dorośli i dzieci - którzy zwierzęta traktują z szacunkiem , troszczą się o nie, kochają....... a my znaleźliśmy się w miejscu ,w którym, człowiek pokazuje to co najgorsze w naszej naturze-świadome zadawanie bólu, chęć zysku za wszelka cenę, krzywda i ból ......a po wszystkim wędrówka z uśmiechem do baru. W tym poczuciu bezradności pomyśleliśmy, że jednak nie jesteśmy sami, mamy dowody, że rozumiecie Państwo nasze zasady i nie zostawicie nas, że nadal będziecie z nami, że razem uratujemy choć kilka......... Otrzymaliśmy jeszcze jedna wiadomość -o starym około 22 letnim koniku Maćku, który jeszcze pracuje w lesie. Czekamy na telefon w jego sprawie i mamy nadzieję, że razem uda się uratować kolejne życie. Pragniemy również pomóc zwierzętom z hali targowej w Chorzowie, dzwoniliśmy w dniu tragedii, ale poinformowano nas, że najpierw ratuje się ludzi, ale byliśmy na miejscu zdarzenia zaoferowaliśmy chęć przyjęcia wszelkich zwierząt, które potrzebują teraz tej pomocy, bo np. nie odnajdą się ich właściciele.....Czekamy na informacje........ Kolejny raz stając tam z poczuciem niemocy i bezradności w obliczu tej wielkiej końskiej tragedii i naszej kolejnej wielkiej porażki mogliśmy tylko poprosić - wiatronogi Boże koni spraw, by umieranie nie bolało.................. Ten dzień to jeden z najtrudniejszych w naszej 8 letniej działalności... Długo będziemy go pamiętać..........
Dla jednych wrak.... dla nas przyjaciel - Kostuś, który uwielbia dom i domowników:
Nadzieja znaczy kochająca życie..........
"Jak pisał Jan Twardowski "Nadzieja to czas bez pożegnań"... tak i my Drogi Przyjacielu mówimy ... do zobaczenia ... po "tamtej stronie". Płomień Twego życia (nie wiedzieć dlaczego) już zgasł, ale jego blask wciąż pozostaje w naszych sercach i nadal rozświetla w nich ... Nadzieję .. - pamięci Nadziejki, której nagła śmierć pozostawiła nas w bólu i rozpaczy"..................... Wolontariuszka
"Ktoś powiedział: "Gdzie płonie jeszcze mały płomyk nadziei, tam widać światło nieba." Nadziejka była właśnie takim promykiem, który rozjaśniał troski, przepędzał chmury i dawał kawałek nieba. Na zawsze pozostaniesz w naszych wspomnieniach i sercach"............ aniak
Te piękna słowa wpisano w księdze gości na wieść o odejściu Nadziejki.....to imię szczególne, mocne, piękne, miało być dla niej jakby ochroną przed najgorszym , miało niejako wyrażać, że będzie trwała do końca bo nadzieja umiera ostatnia.............. aż tu pewnego dnia tak jak zwykle wyszła na pastwisko i jak zwykle tarzała się, ale dalej nie było już tak jak zwykle tym razem to jej ulubione zajęcie, to co sprawiało jej zawsze tak wiele radości, stało się przyczyną jej odejścia, tym razem nie podniosła się tak jak zwykle, lecz jakoś niefortunnie ułożyła nogi i chcąc się podnieść nie dała rady unieść swego ciała, upadając złamała nogę w udzie, rozerwała żyły, tętnice................. przypadek, chwila, nikt tego nie mógł przewidzieć, zapobiec, nic nie dało się zrobić, szybko, niespodziewanie, jakby z zaskoczenia, nadeszła śmierć........... pomoc weterynarza nie była możliwa....... tarzała się i ............. a czy można było jej zabronić , nie pozwolić kiedy ona to uwielbiała, tak pięknie zawsze po wyjściu z boksu witała się z Matką Ziemią, tak wiele jej to radości sprawiało, taka była wtedy szczęśliwa, taka wolna........... kto mógł przypuszczać, że któregoś dnia tak się to skończy........ chyba tylko pozostaje pocieszenie, że odeszła pogodzona z Ziemią, szczęśliwa w ramionach Matki, radosna, bo kolejny raz mogła zrobić to co kochała.............. była już w rzeźni, czuła dotyk śmierci, została uratowana, przeżyła wolna prawie 3 lata...... miała tu wielką przyjaźń Batuty i miłość Brandona.............. prawdą jest, że mogła jeszcze pożyć wiele lat, jednak odezwały się zmory przeszłości.....i zabrały to piękne życie....... Nadzieja miała za sobą pracę w rekreacji lub sporcie, złamaną miednicę, co stało się przyczyną oddania jej do rzeźni, skąd ją uratowaliśmy w piątek 13-dla niej był to szczęśliwy dzień- miednica zrosła się, ale nieprawidłowo-nie można dać miednicy konia do gipsu- dlatego jedną nogę stawiała zawsze krzywo............. ale umiała się cieszyć życiem, wolnością od pracy, kiedy tak tarzała się wychodząc na pastwisko to jakby chciała powiedzieć - fajnie żyć kolejny dzień, cieszę się każdą chwilą , każdym dniem, bo są podarowane, bo są ważne................ przyjaciele byli z nią do końca, Brando początkowo nawoływał ją, potem szczypał i ciągnął ją za zad, jakby chciał ją za wszelką cenę podnieść-tego co się działo nie da się opisać, to trzeba zobaczyć- podobnie Batuta - dotychczas zawsze po wyjściu na pastwisko szukała Nadziejki i gdy jej jeszcze nie było natychmiast zawracała, szła pod jej boks i nie ruszała się stamtąd dopóki Nadzieja nie wyszła, były wszędzie razem, zawsze........................... a Brando, choć była większa od niego wybrał ją sobie z całego stada i................................... gdyby tego dnia nie wyszła z boksu, gdyby się nie tarzała, gdyby................. ale czy można ptakom zabronić latać......................
Pragniemy podziękować wszystkim Państwu, którzy w jakikolwiek sposób przyczyniliście się do tego, że mogła szczęśliwie przeżyć te trzy lata( nie doczekała do 13 czerwca). Dziękujemy jej opiekunkom Paniom Ani i Monice z Elbląga, które podarowały pieniądze na ratowanie ,wtedy kiedy już stała w rzeźni, oraz wspierały jej codzienne utrzymanie, dziękujemy Pani Małgosi oraz Panu dr Pawłowi Golonce z kliniki dla Koni w Gliwicach, który zaraz po nieszczęśliwym wypadku udzielał jej pomocy a także naszym weterynarzom Panom Mieczysławowi i Jarkowi, którzy na codzień zajmowali się opieką nad nią, oraz wszystkim wolontariuszom którzy kiedykolwiek zajmowali się jej pielęgnacją .Dziękujemy również Pani dr Aldonie za przeprowadzenie Nadziejki za Tęczowy Most.
FREJA
.Pomoc przyszła za późno!
Freja - takie imię otrzymała klacz (kucyk szetlandzki), którą odkupiliśmy ze stajni rekreacyjnej, po telefonach osób oburzonych stanem w jakim się znajdowała. Z powodu kolejnej bardzo poważnej awarii samochodu nie mogliśmy na miejsce pojechać od razu, jednak zawiadomiliśmy Straż Miejską, Policję oraz PIW. Wmawiano nam, że nie podejmą żadnych działań, ponieważ jest to konflikt sąsiedzki, odsyłano od Annasza do Kajfasza . Powiadomiony o całej sprawie Powiatowy Lekarz Weterynarii też nie widzi żadnych problemów i zaniedbań wobec zwierząt w tej stajni. Jednak postanowiliśmy ją ratować - musieliśmy ją odkupić. Po przewiezieniu do Przystani została poddana kwarantannie, gdyż okazało się, że ma zapalenie płuc, wirusową biegunkę, nie leczone zapalenie ropne oka - gdyby przeżyła oko trzeba byłoby usunąć - oraz porozrywane ujście macicy co powodowało dodatkowo stan zapalny. Została zdiagnozowana i przez 2 dni podawaliśmy jej kroplówkę - niestety pomoc przyszła za późno. Nie dało się uratować organizmu zniszczonego przez choroby, których wystarczyłoby dla kilku koni, a co dopiero dla takiego maleńkiego kucyka-podobno wycierpiała w swoim życiu bardzo wiele. Czuwaliśmy przy niej do końca - i my i weterynarz mieliśmy nadzieję, że kroplówka pobudzi wyniszczony organizm. Gdyby była leczona wcześniej - gdyby człowiek, który ją wykorzystywał do pracy okazał jej szacunek jak istocie żyjącej , gdyby... Ale niestety - chcieliśmy jej pomóc - jednak było już za późno. Dziękujemy serdecznie pani Kasi Hard, która przekazała pieniądze na jej wykupienie, nadała jej imię i cieszyła się jak dziecko gdy usłyszała, że udało się ją wyrwać z tego miejsca kaźni, płakała też jak dziecko, gdy dowiedziała się, że nie zdążyliśmy z pomocą. Policji i Straży Miejskiej warto zadać pytanie - jeśli tak wygląda konflikt sąsiedzki-to jak wygląda ich zdaniem znęcanie się nad zwierzęciem-jak musi ono wyglądać i ile mieć chorób stwierdzonych przez weterynarza, żeby uznano, że warto się tym zająć. Czy musiało do tego dojść - nie, ale niestety nikt wcześniej nie zrobił żadnego kroku, żeby jej pomóc - zdjęcia mówię same za siebie - oceńcie sami do czego zdolny jest człowiek?! Po Freji zostaje nam kłucie w sercu - taka była dzielna, witała nas już jak swoich, gdy do niej wchodziliśmy, patrzyła nam w oczy tak ufnie, choć była u nas tylko 3 dni...
więcej na stronie ale w razie czego :
CDN .. |
|